• Panna Młoda · 10.10.2013 15:51:09
  • Chciałabym poznać obiektywną opinie, bo być może to ja wyolbrzymiam swoje uczucia. Zawsze wydawało mi się, że mam dobry kontakt z mamą, ale od dnia mojego ślubu coś się zmieniło. Moi rodzice wychowali mnie na samodzielną osobę i tak na prawdę od ukończenia studiów nie musieli mi w żaden sposób pomagać, przeprowadziłam się do babci, nad którą opieka spadła na mnie. Może nie potrzebuje ona dużego nakładu czasu natomiast też jej życie stało się łatwiejsze i bezproblemowe, wszelkie opłaty itp. wzięłam na siebie. Ślub z mężem też organizowaliśmy sami, pokrywaliśmy wszystkie koszty, mieszkaliśmy już razem więc nie odgrywaliśmy szopki ze zmianą jego miejsca zamieszkania na noc przed ślubem. I tu po raz pierwszy od długiego czasu poprosiłam ją o pomoc. Kilka dni przed ślubem zadzwoniłam do niej i poprosiłam,aby w dniu ślubu przyjechała wcześniej i pomogła mi się ubrać. I zong. I tu usłyszałam, że nie ma czasu:( Moja mama powiedziała mi, że w dniu mojego ślubu nie ma dla mnie czasu, powodem był niby mój pies, którego do niej zawieźliśmy. Więc zgodnie z tradycją ubierał mnie Pan młody a końcowych poprawek podjęła się teściowa. Teściowie pomimo, że mieszkają 60 km od nas i mają gospodarkę na głowie mieli czas na to, żeby przyjechać wcześniej, pomóc nam, po prostu być z nami a moi rodzice byli po prostu jednymi z wielu:( A do tego przed wyjazdem do kościoła okazało się, że babcia nie ma z kim jechać. Fakt mieszkamy razem, więc mogłam pomyśleć, ale po pierwsze jak dawaliśmy jej zaproszenie powiedziała, że ona nie przyjdzie, a po drugie mieliśmy trochę na głowie, wszystko musieliśmy załatwić sami, bieganina, ostatnie zakupy, odbiór ciast itp. Ale odbiegłam od tematu chodzi o to, że chociaż w tej kwestii mogła troszkę pomyśleć, w konsekwencji babcia jechała z teściami a z kościoła do domu odwiozła ją ciocia. No i samo przyjęcie, (nie robiliśmy dużego wesela)jakoś nie czułam jej/ich obecności, więcej siedzieli na fajce na dworze niż na sali. Pierwszy taniec, życzenia dla rodziców musieliśmy czekać aż łaskawi rodzice pojawią się na sali. A gwoździem do trumny był koniec imprezy, zgadnijcie kto pierwszy opuścił przyjęcie weselne? No oczywiście rodzice panny młodej. Wydawało mi się zawsze, że to właśnie rodzice powinni być do końca. U mojego brata było pewnie podobnie, nie zwracałam na to uwagi, bo to mnie zasadniczo nie dotyczyło jednak pamiętam, że na poprawiny dojechali jako ostatni. Widziałam, że mój brat już prawie przy drzwiach za nimi czekał. W każdym razie od tego dnia moje uczucia się bardzo zmieniły...............Mój rodzinny dom nie jest już miejscem do, którego mnie ciągnie. A może to ja za dużo wymagałam?
  • Pegaz · 08.11.2013 18:40:46
  • Nie wymagasz zbyt wiele, wygląda to tak jakby coś ich uwierało, tylko co?
    Nieładnie z ich strony i nie dziwię się ze jest Ci przykro, życzę Ci wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, aby małżonek wynagrodził Ci oziębłość rodziców. Może szczerze porozmawiaj z nimi?Zapytaj czemu tak się stało, dlaczego w najważniejszym dniu w Twoim życiu nie mieli dla Ciebie czasu.
    Życzę powodzenia;)

  • Dopisz swoją odpowiedź na forum. Możesz pisać anonimowo, nie musisz podawać swoich prawdziwych danych.
  • Imię lub pseudonim:
  • Nie wypełniaj jeśli chcesz wysłać odpowiedź anonimowo.
  • Twój e-mail:
  • Nie musisz go podawać, nie będzie publikowany.
  • Treść odpowiedzi: (dozwolone tagi to <b>pogrubienie</b> <i>pochylenie</i> <u>podkreślenie</u>)
  • Przed dodaniem odpowiedzi, sprawdź czy nie ma w niej błędu.