• zwykły szary człowiek · 04.05.2015 06:48:43
  • Jest już późno a ja leżąc obok mojej ukochanej narzeczonej nie mogę usnąć. I tak mnie naszło na przemyślenia.... Chciałbym się z Wami podzielić kilkoma rzeczami bo mam taką potrzebę. Chcę się po prostu wygadać.

    W swoim życiu nie miałem wiele kobiet. Zawsze byłem nieśmiały. Od dziecka. Nie wiem dlaczego. Zawsze byłem najgrubszy w klasie i pochodzę z małej wsi z biednej rodziny. Dzieci śmiały się ze mnie. Nie mówię tego rzeby się żalić ale raczej ustalam przyczyny braku pewności siebie. Aha no i nie jestem z patologicznej rodziny. Czułem sie kochany i rodzice dali nam co mogli. Nikt nie pił ani nie bił. Zawsze też mialem co jeść. Miałem używane ciuchy po sąsiadach lub rodzinie i żadnej droższej zabawki. Teraz to się nie liczy i dziękuję Bogu za to co miałem, ale wtedy dla dziecka to było trudne. Rówieśnicy potrafią być okrutni. Zawsze też miałem okropny trądzik. Nie byłem nigdy ofiarą losu. Miałem kolegów, z którymi spotykam się do tej pory. Mimo wszystko miło wspominam dzieciństwo.

    Gimnazjum... Ta sama miejscowość i wszyscy się znają a ja już zaczynałem interesować się dziewczynami. Ale niestety żadna nie spojrzała na mnie w lepszym świetle. Mimo że zawsze miałem najlepsze stopnie czułem się gorszy. I tak żyłem w frustracji. W gimnazjum również zaczęły się moje pierwsze przygody z alkoholem i trawką.

    Pierwsza klasa liceum to był dla mnie szok. Różnica między nauczaniem na wsi i w mieście jest kolosalna. Tym bardziej że poszedłem do najlepszej szkoły w województwie. W październiku już chciałem zrezygnować, jednak całe wakacje pracowałem żeby mieć na podręczniki i szkoda mi było teraz zrezygnować. Zacisnąłem zęby i dałem radę. Kobiety nie zwracały na mnie uwagi. Wylansowane towarzystwo a ja gruby z trądzikiem i brakiem pieniędzy. W szkole też miałem kilku kolegów. Jednak na imprezy zawsze brakowało pieniędzy i odstawałem społecznie. Weekendy spędzałem u mnie na wiosce z kolegami, gdzie wydawałem ostatnie pieniądze na trawę lub piwo. Jakoś to leciało. Nie miałem dziewczyny. Koledzy opowiadali jak to fajnie a ja wciąż sam. Coraz bardziej mnie to wkurzało. Poznałem pewną dziewczynę przez internet. Do tej pory jesteśmy znajomymi ale wtedy chciałem czegoś więcej niż tylko koleżanki. Byłem zbyt nieśmiały. Ona poznała mnie z inna koleżanką. Z którą myślałem że coś wyjdzie. Zabierałem się do tego jak pies do jeża przez jakieś półtora roku. I co? I nadal nic. Spotykaliśmy się koleżeńsko. Wtedy i teraz wydaje mi się ze Ona coś do mnie czuła ale ja zamiast się normalnie za to zabrać musiałem kombinować. I teraz wyobraźcie sobie taką sytuację: poznajecie dziewczynę (nazwijmy ją A.), która wam się podoba ale jesteście zbyt nieśmiali żeby ją poderwać, ta dziewczyna poznaje was ze swoją koleżanką z klasy, która też wam się podoba i której ty też się podobasz ale jesteś zbyt nieśmiały żeby coś zrobić i czekasz na jej pierwszy ruch jakieś półtora roku. I to tak się ciągnęło. Aż pewnego dnia ta dziewczyna (ta druga, która coś do mnie czuje - nazwijmy ją B. dla ułatwienia) poznała mnie z C. I co: A. B. i C. chodzą do jednej klasy. Aha, dodam , że w między czasie poszedłem na studia a większość kasy jaką zarabiałem w wakacje przećpałem i przebalowałem. Mimo to nie żałuję teraz niczego.

    Ale wróćmy do moich kontaktów z kobietami.... C.... Co to była za kobieta... Podczas naszego pierwzego spotkania byłem ja, B. i C. C. Była inna, widać była że nie była taka nieśmiała jak B. Podrywała mie!!! Pierwszy raz ktoś mnie podrywał. Czułem się nieswojo. Jako niedoświadczony chłopak nie pasowała mi kobieta doświadczona. "Ona nie jest dla Ciebie" myślałem. I tu wpadł mi do głowy plan: zacznę spotykać się z C. żeby B. była zazdrosna i wykonała jakiś ruch. Gdybym miał wtedy kogoś kto by mnie walnąl i powiedział że nie wolno się bawić uczuciami... Ale nikogo takiego nie było... Zacząłem spotykać się z C. I co? Zakochałem się. Ale po kolei. Chciałbym wszystko tak opisać żebyście zrozumieli. Poznałem C., która formalnie miała chłopaka. B. ostrzega mnie przed nią i mówiła że bardzo lata za chłopakami ale uznałem że jest zazdrosna. Zaczęliśmy się spotykać. Pierwszy pocałunek... Gdy już oficjalnie zerwała z chłopakiem i dostałem od niej wyraźną zachętę postanowiłem zadziałać. Mój pierwszy pocałunek w życiu był... Okropny. Zbyt szybki. Niespodziewałem się zupełnie takiego obrotu. Poczułem nagle u ustach takie coś ciepłego, miękkiego i mokrego. To był jej język. Odsunąłem się przerażony. "Nie powinniśmy się śpieszyć" burknąłem. Później już było zdecydowanie inaczej ale pirwszego pocałunku już nic mi nie zwróci. Zdobyłem pierwszą kobietę. Byłem po uszy zakochany. Młodzieńczą, niedojrzałą, szczeniacką miłością. Jako zupełnie pozbawiony pewności siebie byłem zazdrosny i kłamałem ją. Nie pasowało mi że miała już wcześniej chłopaków. Oszukiwałem ją że nie ćpam. Zachowywałem się jak dupek. Tak bardzo chciałbym ją teraz przeprosić za wszystko. Przeżyłem z nią swój pierwszy raz. Jednak sielanka nie trwała długo. Zaczęły się podejrzenia i nieczyste zagrywki. Żałuję teraz wszystkiego, że tak się zachowywałem i obwiniam o to siebie i młody wiek. Zrywaliśmy i wracaliśmy do siebie kilka razy. Za którymś razem, gdy dowiedziałem się kilku niemiłych rzeczy zrobiliśmy to na dobre. Było burzliwie. Obrażaliśmy się nawzajem. Kilka rzeczy złych powiedziałem o niej a ona o mnie. Koniec z hukiem. Byłem zły, obrażony na cały świat i zdruzgotany. Wciąż ją kochałem. Zupełnie mnie to robiło. Zniszczyło pewność siebie doszczętnie. Niemogłem się pozbierać długo. A., B. i jeszcze inna koleżanka wspólna (powiedzmy D.) nie chciały mnie znać. Wcale się im nie dziwię po tym co powiedziałem na koniec.

    Z następną kobietą zacząłem się spotykać niedługo po tym ale tak mi brakowało C. że pewnego dnia do mojej nowej sympatii, gdy byliśmy przytuleni, zwróciłem się do niej imieniem C.... Coś okropnego. Czułem się jak debil. Nie życzę nikomu czegoś takiego. Dałem sobie spokój na jakiś czas z kobietami. Wiedziałem że. Ajpierw muszę swoje życie ogarnąć i sobie pod czerepem poukładać zanim znowu wezmę się za kobiety. Zacząłem interesować się rozwojem. Pracowałem ciężko nad sobą. Niestety, gdzieś napodkałem materiały typu: jak poderwać kobietę. Jest w ogóle całe środowisko zwane PUA. Nic cennego. Zniszczyło mi całkiem spojrzenie na kobiety. Chociaż muszę przyznać że są tam też perełki, które mi pomogły. Ale zawsze według jednej zasady: najpierw sam musisz być szczęśliwy, żeby ktoś był z tobą szczęśliwy.

    Przez pewien okres czasu nie spotykałem się z kobietami. Skupiłem się na studiach i swoim rozwoju. Pewnego razuprzydarzył mi się seksualny epizod w samochodzie z E. E. była wtedy młodą kobietą a ja wykorzystałem to. Źle się wtedy zachowałem w ogóle nie dbając o jej komfort. Jak dupek. Nawciskałem sobie do głowy jakiś bzdet przez pua i to wyszło. Za bardzo po tym nie chciała ze mną gadać. A ja dalej imprezowałem teraz mocniej i tak mijały mi miesiące w samotności. Najorsze było to że wciąż pamiętałem o C. Po jakimś czasie wyjechałem za granice na semestr na studia. To był dobry czas. Trochę iimprez, trochę nauki, wycieczki, przyjaźnie. Poznałem nawet sympatię tam. Jak wróciłem nadal sporo imprezowałem ale... wciąż byłem sam. Korzystałem z życia, jeździłem na wycieczki, pracowałem nad sobą, kształciłem się ale kobiet nie miałem. Wyjechałem z paczką kolegów na studiach na praktyki zagraniczne. Świetny czas. Ciągle siedzieliśmy do późna pijąc wino (najczęściej) i rozmawiając. I tu, pewnej nocy zdarzyło się coś dla mnie ważnego. Siedząc do późna z koleżanka i rozmawiając o życiu opowiedziałem jej że na razie muszę się ogarnąć zanim poszukam sobie dziewczyny. I tu koleżanka mnie zaskoczyła. Powiedziała: jak dla mnie to ty już możesz szukać. Bingo. Racja. Już w sumie mogę. Jestem już na tyle 'zdrowy' że mogę.

    Gdy wróciłem z praktyk w piątek to we wtorek byłem umówiony z E. Tej z samochodu. Po chyba ponad półtora roku. Zaczęliśmy się spotykać. Ale już było inaczej. Nie byłem już tym samymszczeniakiem. Ciężko mi było znowu zaufać kobiecie ale już było dużo lepiej. Zostaliśmy parą. Po ponad dwóch i pół roku znów uprawiałem seks. W sumie nasz związek był bardzo seksualny. Spotykaliśmy się, urawialiśmy seks, chwilę rozmawialiśmy i wracałem do siebie. Niestety to nie było to. Spotykałem się z nią jeszcze krótko ale się roztaliśmy. Wlepszy sposób, dużo lepszy.

    Po tym zacząłem się spotykać z kobietami. Nic z tego nie wychodziło ale się spotykałem. Po niecałym miesiącu od roztania z E. poznałem moją obecną kobietę. To było niezwykłe od samego początku. Jesteśmy razem już dwa i pół roku i jest super. Niedługo bierzemy ślub. Jestem szczęśliwy. Nauczyłem się znowu ufać kobiecie, tak na sto procent. Nigdy jej nie okłamałem, nie ma żadnych gierek. Wyprowadziliśmy się do innego miasta, tutaj pracujemy i układamy sobie życie.

    Po co to wszystko piszę? Nie wiem. Chciałem to zrobić. Poukładać sobie wszystko i się podzielić tym z kimkolwiek. Dużo mnie to wszystko nauczyło. Po pierwsze nie ważne skąd zaczynasz, jak chcesz to dasz radę. Po drugie warto żyć uczciwie i w prawdzie. Na serio to bardzo pomaga i ułatwia wszystko. Po trzecie żeby mieć kogoś bliskiego i być z nim szczęśliwym trzeba najpierw samemu być szczęsliwym.
    Wiele tu jest młodych ludzi. Mam do was kilka słów: bawcie się ale z głową, popełniajcie błędy ale wyciągajcie wnioski i nie zaczynajcie palić.

    Dzięki za uwagę.
    S.

  • Dopisz swoją odpowiedź na forum. Możesz pisać anonimowo, nie musisz podawać swoich prawdziwych danych.
  • Imię lub pseudonim:
  • Nie wypełniaj jeśli chcesz wysłać odpowiedź anonimowo.
  • Twój e-mail:
  • Nie musisz go podawać, nie będzie publikowany.
  • Treść odpowiedzi: (dozwolone tagi to <b>pogrubienie</b> <i>pochylenie</i> <u>podkreślenie</u>)
  • Przed dodaniem odpowiedzi, sprawdź czy nie ma w niej błędu.